Facet stoi jakieś trzy metry ode mnie, lecz w świetle gwiazd widzę, jak powoli przesuwa wzrokiem po moim ciele, w żaden sposób nie zdradzając, o czym myśli.
Może powinnam zainwestować w krzesło ogrodowe odporne na ekstremalne warunki.
Unosi brew, czekając na dalsze wyjaśnienia.
Jego słowa doprowadzają mnie do śmiechu.
To jedna z wielkich bostońskich tajemnic.
Po studiach przeprowadziłam się tu z Maine.